Orzeł Pęckowo - Korona Stróżewo
3:2
~~W przedmeczowych zapowiedziach oczekiwaliśmy od naszych piłkarzy
maksymalnej ambicji, zaangażowania, walki i przede wszystkim zwycięstwa.
Niewątpliwie nasi piłkarze spełnili pokładane w nich oczekiwania i odnieśli
pierwsze zwycięstwo w rundzie jesiennej PKO, pokonując
jakże wymagającego rywala jakim jest Korona Stróżewo.
Orzeł wygrał zasłużenie 3:2!
Nasza drużyna wystąpiła w następującym zestawieniu:
Bramkarz : Bartłomiej Soboń
Obrona: Patryk Sauermann, Łukasz Wojna, Bartosz Górny, Dawid Sauermann,
Mariusz Malchrzycki, Przemysław Sawarzyński
Pomoc: Andrzej Matuszak, Mateusz Matuszczak, Filip Bździel
Atak: Łukasz Sikora
Pierwsze połowa tego spotkania była w wykonaniu naszego zespołu koncertowa,
nasi zawodnicy byli stroną przeważająca, Orzeł grał mądrzej i z pomysłem.
Piękna słoneczna pogoda przyciągnęła na pęckowski stadion rzesze fanów,
którzy z wraz z kolejnymi minutami meczu coraz mocniej dopingowali swój zespół.
Pierwszą groźna sytuację Orzeł stworzył w 5 minucie spotkania, na pełnej szybkości w
pole karne gości wpadł Mariusz Malchrzycki, obrońca Korony nie szczędząc w środkach powalił
„Skoczka” wślizgiem w polu karnym – gwizdek sędziego milczał.
Nie minęło 5 minut a Mariusz ponownie znalazł się w polu karnym tym razem oddając
potężny strzał z 8 metrów. To powinna być bramka, niestety na nasze nieszczęście bramkarz
Stróżewa instynktownie obronił strzał Mariusza.
Golkiper gości ponownie pokazał klasę broniąc atomowe uderzenie Mateusza Matuszczaka.
Na trybunach dało się słyszeć tylko jęk zawodu.
Szczęścia szukał również Łukasz Sikora, który wymanewrował obrońców Korony
oddając strzał tuż nad poprzeczką bramki rywala. Bramka dla Orła wisiała w
powietrzu. Na bokach pomocy brylował Przemysław Sawarzyński,
którego wspomagał Dawid Sauermann, ich dośrodkowania były groźne lecz
minimalnie niecelne. Świetnie spisywała się nasza defensywa a w
szczególności Andrzej Matuszak który w zalążku tłumił akcję Korony Strózewo.
Gra naszej drużyny wyglądała naprawdę dobrze i mogła się podobać.
W 30 minucie spotkania sprawy swoje ręcę…nogi… zabrał Filip Bździel, „Filo”
minął na pełnej szybkości 4 graczy Korony, po czym podał do Łukasza Sikory,
ten delikatnie zwalniając tempo akcji, odegrał do Filipa który sprytnie
zagrał do Mateusza Matuszczaka, „Mati” ruszył wzdłuż bramki gości i oddając strzał
pomiędzy nogami obrońcy Korony, kompletnie zaskoczył bramkarza i wpakował piłkę do siatki.
Było to premierowe trafienie Mateusza dla naszego zespołu.
Radość na trybunach była ogromna.
W 40 minucie spotkania Korona po raz pierwszy zagroziła naszej bramce,
w okolicach 20 metra, faulował Filip Bździel, na nasze szczęście strzał gości z rzutu
wolnego był niecelny.
Nadeszła 46 minuta spotkania, nasi zawodnicy będąc już myślami w
szatni zapomnieli o asekuracji podczas rzutu rożnego.
Goście przy kompletnej bierności naszego zespołu wyrównali stan meczu.
Cóż historia lubi się powtarzać – taka sama sytuacja miała miejsce w Czarnkowie.
Druga odsłona spotkania, a właściwie pierwsze 15 minut były zgoła odmienne od
pierwszej odsłony meczu. Goście podjęli rękawice i stworzyli dwie naprawdę groźne sytuacje.
Na nasze szczęście mamy w swoim szeregach Bartłomieja Sobonia,
który po raz kolejny pokazał iż zna się na bramkarskim fachu.
Bartek nie dał się złamać, chociaż rywale nękali go strzałami z okolic pola karnego.
W 60 minucie meczu Orzeł ruszył z pozycyjnym atakiem, świetnie dysponowany w tym
meczu Przemysław Sawarzyński przejął piłkę na 30 metrze,
„Sawa” prostopadłym podaniem uruchomił Łukasza Sikorę a
ten znajdując się w sytuacji sam na sam, ze stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce.
Było 2:1!. Orzeł napierał dalej, groźna akcję przeprowadził Mariusz Malchrzycki,
który wpadł w pole karne i tylko ofiarna interwencja obrońców gości nie pozwoliła
‘Skoczkowi” wyłożyć piłkę do Przemka Sawarzyńskiego, który znajdował się na
dogodnej pozycji.
Swojego szczęścia próbował Andrzej Matuszak, „Drewnialdo” przeprowadził 15
metrowy rajd po czym oddał strzał i tylko słupek uchronił gości od stracenia bramki.
Jak mówi stare piłkarskie porzekadło „Niewykorzystane sytuacje się mszczą”
tak było też w meczu Orła ze Stróżewem.
Goście przeprowadzili zabójczy kontratak lewą stroną boiska, tam popularny Fryga,
urwał się naszym obrońcom i mocnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Było 2:2.
Minuty uciekały a zwycięstwo się oddalało.
W 75 minucie meczu, drugą żółta kartę za faul na Łukaszu Wojnie zauważył pomocnik Korony.
W końcowym rozrachunku byłł to kluczowy moment spotkania.
Na szczęście Orzeł nie rzucił się do huraganowych ataków tylko spokojnie
konstruował sytuacje bramkowe.
Orły próbowały z rzutu rożnego, lecz strzał Łukasz Sikory był delikatnie niecelny.
Uderzał „Mati”, „Filo” nic z tego.
W 85 minucie meczu piłkarską inteligencją błysną Filip Bździel,
Filip pięknym dokładnym podaniem uruchomił Łukasza Sikorę, trybuny się poderwały…
Łukasz strzela…. nie ma bramki!. W sytuacji sam na sam bramkarz był górą!.
Trybuny motywowały naszych piłkarzy do walki do końca, a sędzia główny
spotkania doliczył 5 minut. 5 krótkich minut dla naszego zespołu, długich dla Korony Stróżewo.
Nadeszła 92 minuta spotkania, Filip Bździel podał na 16 metr do Mateusza Matuszczaka,
ten obrócił się w kierunku bramki , oddał strzał który sparował bramkarz Korony,
„Mati” jednak powalczył o futbolówkę do samego końca a jego poświęcenie zostało
nagrodzone w najlepszy możliwy sposób – zwycięskim golem!
Euforia była niesamowita, zarówno wśród naszych piłkarzy, jak i na trybunach.
Mateusz w amoku radości zdjął koszulkę i głośno celebrował zdobytego gola.
Osłabiona Korona Stróżewo nie zdołała odmienić losów meczu.
Orzeł odniósł zasłużone zwycięstwo. Brawo! Brawo! Brawo!.
Ten mecz z pewnością przejdzie do historii naszego małego klubu,
historia również zapamięta strzelców bramek.
Jednakże duża rolę w tym spotkaniu odegrali cisi bohaterowie.
Kto według Was zasłużył na najwyższą notę w meczu? Piszcie w komentarzach!